Kiedy wypowiadamy słowo „przyjaciel”, to Ci z nas, dzieci
szczęścia, którzy takowych posiadamy, od razu personalizujemy to określenie w
taki sposób, że ma imię, nazwisko, numer buta i (przynajmniej w Polsce) wyznaczony
poziom tolerancji na alkohol. Przyjaciel, to ktoś inny od istoty, którą oficjalnie
kochamy, bo jemu przecież powiedzieć – kocham Cię - się nie da, choćby dlatego,
że najczęściej jest tej samej płci. Z wiekiem zaczynamy doceniać, jak ogromną
wartość ma fakt, że jest ktoś na kogo zawsze możemy liczyć a nasze problemy są dla
Niego tak samo ważne jak dla nas i na odwrót.
Najtrwalsze przyjaźnie zawiązujemy w okresie szkolnym bo wtedy serca i umysły są na tyle otwarte, że jesteśmy w stanie przyjąć i zaakceptować człowieka takim, jaki jest. Potem, idąc przez życie przejmujemy część jego cech czy nam się to podoba czy nie. Stajemy się trochę Nim. To jest tak jak z reklamą o której chcemy myśleć, że na nas nie działa ale potem i tak kupujemy to co każe „Serce i Rozum”. Dorastając, przez stosowanie przeróżnych klasyfikacji ciężko znaleźć i dopuścić do siebie bratnią duszę ale w zamian za to, przyjaciel znaleziony w okresie dojrzałości rzadko musi być weryfikowany „w boju”. Raczej jest pewniakiem.
Najtrwalsze przyjaźnie zawiązujemy w okresie szkolnym bo wtedy serca i umysły są na tyle otwarte, że jesteśmy w stanie przyjąć i zaakceptować człowieka takim, jaki jest. Potem, idąc przez życie przejmujemy część jego cech czy nam się to podoba czy nie. Stajemy się trochę Nim. To jest tak jak z reklamą o której chcemy myśleć, że na nas nie działa ale potem i tak kupujemy to co każe „Serce i Rozum”. Dorastając, przez stosowanie przeróżnych klasyfikacji ciężko znaleźć i dopuścić do siebie bratnią duszę ale w zamian za to, przyjaciel znaleziony w okresie dojrzałości rzadko musi być weryfikowany „w boju”. Raczej jest pewniakiem.
Dziś od rana plątałem się z tym okropnym przeczuciem, że
stanie się coś niedobrego. I choć wiedziałem wcześniej o chorobie człowieka,
który dla naszej rodziny zrobił tyle, że wszystkie skarby świata nie byłyby w
stanie tego zrekompensować, to informacja o pogorszeniu się stanu Jego zdrowia była
niezwykle przytłaczająca. I straszliwa w takich momentach staje się bezsilność.
Równie okropnie uderza świadomość irracjonalności sytuacji, w której ktoś, kto
pomógł dziesiątkom a może setkom innych ludzi, nagle jest na pastwie destrukcyjnej
siły z którą nie do końca może sam walczyć. ….chce się dosłownie z bezsilności wyć.
Mam jednak nadzieję, że to światełko, które ma w środku,
pozwoli mu rozjaśnić drogę na tyle, że nawet wbrew logice, jeszcze długo będzie
mógł iść wyznaczoną ścieżką, choćby dlatego, że najważniejsza ale i najbardziej
kreatywna z bezzasadny wiar - nadzieja - bez niego, będzie jak po amputacji.
Jeszcze podczas choroby Igorka nauczyłem się, że są obok
mnie dwie przestrzenie Ta na którą mam wpływ i tu musze zrobić wszystko co
możliwe, żeby wygrać i ta na która wpływu nie mam, bo o niej decyduje tylko
opatrzność, a tu można się tylko ( i tu semantyka dla każdego będzie różna choć
finalnie oznaczająca to samo) modlić, wspierać duchowo, pozytywnie myśleć. Jeśli
więc możecie, pomyślcie o najważniejszym przyjacielu jakiego w życiu spotkałem i
moja rodzina i poproście opatrzność o miłosierdzie, bez względu na to, jak
Wasza opatrzność ma na imię. I bez względu na to, jak na imię ma nasz przyjaciel.
Z góry dziękuję.
Albert
Oczywiście wsparcie swoje obiecuję.
OdpowiedzUsuńAlbercie- jak ja Cię rozumiem. Tylko mojemu przyjacielowi nikt juz nie pomoze...
OdpowiedzUsuńBede się modliła - jezeli nie ma możliwosci pomocy ludzkiej- do Boga o milosierdzie dla Twojego przyjaciela...